Narodził się jak zwykle co dzień, między pierwszą lekcją bardziej egzystencjalną, kalendarzową, a śniadaniem, w szkole… naprawdę zwyczajnie.

Grupa ewangelizacyjna narobiła trochę hałasu. Zosia blisko stanęła, tak blisko, że bliżej nie można było i patrzyła w oczy pani, która śpiewała do mikrofonu, a śpiewała tak, że wszyscy czuliśmy radość Adwentu i tańczyliśmy. Mateusz przeszedł z końca sali gimnastycznej i pocałował ją w rękę, tę rękę, która trzymała mikrofon. Pani otarła łzę wcale nie ukradkiem, a Mateusz wrócił na miejsce i wielu zazdrościło, że zachował się jak mężczyzna pomimo zamkniętej kwiaciarni. To wydarzyło się 14 grudnia 2017 roku w naszej szkole Tarchomińskiej tj. „chwilowo” na Skaryszewskiej między pierwszą lekcją tą bardziej egzystencjalna, a śniadaniem. Trzej Królowie przyszli, zaśpiewali kolędę i poszli, nawet nie zdążyli opowiedzieć o dalekich krajach. Jednak wszystkie te sprawy przechowaliśmy w sercu, jak Matka Boża ze Świętym Józefem, który później do Nieba odszedł, bo to w końcu… nasze małe Betlejem, nasze małe cuda.

Artur Sikorski